Chronić pamięć o męczennikach

Home »  Chronić pamięć o męczennikach

Chronić pamięć o naszych męczennikach
Jaki sens ma dokumentowanie świadectw o doznanych prześladowaniach? Po co zabezpieczać pamięć o tych bohaterach, którzy cierpieli za Chrystusa albo nawet ponieśli śmierć męczeńską? Przecież niezależnie od tego, co ludzie będą na temat tych prześladowań wiedzieli i co zdoła utrwalić się w pamięci społecznej, „drogocenna jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli” (Ps 116,15). A to przecież jest najważniejsze!

1. Powyższe myślenie przede wszystkim jest niezgodne z Pismem Świętym. Już w Starym Testamencie znajdziemy pouczenie, że męczennikom za wiarę należy się trwała pamięć. Mianowicie ta część opisu męczeństwa siedmiu braci machabejskich, w której autor biblijny chce podkreślić szczególną rolę ich matki, zaczyna się od zdania: „Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci była matka” (2 Mch 7,20). Z kolei w Liście do Hebrajczyków – w tej jego części, która stanowi jedno wielkie wezwanie do trwania w wierze pomimo prześladowań (Hbr 10,19–13,17) – znalazła się następująca zachęta: „Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę” (Hbr 13,7). Wydaje się mało prawdopodobne, ażeby w takim kontekście „koniec życia” oznaczał co innego niż śmierć męczeńską.
W ducha tych wezwań wchodzi Jan Paweł II, który – zwłaszcza począwszy od wydanego w 1994 roku listu apostolskiego Tertio millennio adveniente – usilnie zachęca Kościoły lokalne, ażeby „zbierając konieczną dokumentację, uczyniły wszystko dla zachowania pamięci tych, którzy ponieśli męczeństwo” (37).
Papież popiera swoją prośbę trzema argumentami. Po pierwsze, wiek XX przechodzi do historii jako czas wielkich prześladowań za wiarę: „W naszym stuleciu wrócili męczennicy”. Po wtóre, pamięć o męczennikach naszych czasów otwiera niepowtarzalną szansę dla ekumenizmu: „Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały”. I wreszcie po trzecie (te słowa Papieża odnoszą się już nie tylko do męczenników): „Największym hołdem dla Chrystusa ze strony wszystkich Kościołów na progu trzeciego tysiąclecia będzie ukazanie przemożnej obecności Odkupiciela w owocach wiary, nadziei i miłości złożonych poprzez ludzi tylu języków i ras, którzy poszli za Chrystusem różnymi drogami chrześcijańskiego powołania”.
Wezwanie, żeby nie zapominać o tych wyznawcach Chrystusa, którzy oddali za Niego życie, powtarza później Jan Paweł II wielokrotnie. Zwraca się z nim zarówno do Kościoła w Afryce: „Kościół w Afryce musi stworzyć swoje własne Martyrologium, dołączając do wspaniałych postaci pierwszych wieków (…) męczenników i świętych z ostatnich czasów” (EcA, 34), jak i do zgromadzeń życia konsekrowanego: „Instytuty życia konsekrowanego i stowarzyszenia życia apostolskiego niech się do tego przyczyniają, zbierając imiona i świadectwa wszystkich osób konsekrowanych, które mogą zostać wpisane do Martyrologium dwudziestego wieku” (VC, 86).
My, Polacy, szczególnie zapamiętaliśmy wezwanie Papieża z 7 czerwca 1999 roku w Bydgoszczy: „Za szczególną powinność naszego pokolenia w Kościele uważam zebranie wszystkich świadectw o tych, którzy dali życie dla Chrystusa. Nasz wiek XX, nasze stulecie ma swoje szczególne martyrologium w wielu krajach, w wielu rejonach ziemi, jeszcze nie w pełni spisane. Trzeba je zbadać, trzeba je stwierdzić, trzeba je spisać, tak jak spisały martyrologia pierwsze wieki Kościoła i to jest do dzisiaj naszą siłą – tamto świadectwo męczenników z pierwszych stuleci. Proszę wszystkie Episkopaty, ażeby do tej sprawy przywiązały należytą wagę. Trzeba, ażebyśmy przechodząc do trzeciego tysiąclecia spełnili obowiązek, powinność wobec tych, którzy dali wielkie świadectwo Chrystusowi w naszym stuleciu”.

2. Historia Kościoła dostarcza przykłady nawet takiej troski o zachowanie pamięci o męczennikach, która wręcz ociera się o granice przyzwoitości. Oto Kościół jest właśnie prześladowany, uwięzieni chrześcijanie jeszcze nie zostali zamordowani, a ich biskup, a zarazem przyszły męczennik, św. Cyprian, już troszczy się o to, ażeby zabezpieczyć pamięć o męczeństwie tych wszystkich, którym dopiero przyjdzie oddać życie za Chrystusa. List 12 św. Cypriana został napisany w 250 roku, podczas prześladowań cesarza Decjusza: „Zapisujcie też dzień ich zgonu, abyśmy mogli uroczyście obchodzić ich pamiątkę, między wspomnieniami o męczennikach. Wprawdzie nasz najwierniejszy i najoddańszy brat Tertullus między innymi objawami swej troski i opieki, jaką otacza braci we wszystkich ich potrzebach, okazuje to i względem ich zwłok, zapisując [daty ich męczeństwa]; niech więc je dalej zapisuje i donosi mi dni, kiedy nasi błogosławieni bracia przeszli w więzieniu przez chwalebną śmierć do nieśmiertelności. Będziemy tu czcząc ich pamięć, składać dary i sprawować ofiary, a już wkrótce z pomocą Pana, będziemy to czynić razem z wami”.
Tym się różni prawdziwie ludzka społeczność od społecznego strumienia żyjącego tylko swoją teraźniejszością, że jest łączącą pokolenia wspólnotą wartości, w której pokolenie obecne spotyka się z pokoleniami minionymi oraz przyszłymi. Pamięć stanowi niezwykle istotne narzędzie łączenia się kolejnych pokoleń w jedną wspólnotę. Musi to być jednak pamięć aksjologiczna, pamięć świadcząca o wartościach dla danej wspólnoty istotnych. Nie ma równości w obliczu tej pamięci, bo nie każda biografia okazała się dla wspólnoty jednakowo ważna: „Pamięć o prawym jest błogosławiona, imię grzeszników ulega zagładzie” (Prz 10,7), niektóre zaś ludzkie żywoty mają najszczególniejszą wartość dla wspólnoty: „Za sprawą jednego mądrego miasto się zaludnia, a pokolenie żyjących bez Prawa zmarnieje” (Syr 16,4).
Powyższa uwaga dotyczy każdej prawdziwie ludzkiej społeczności. Męczennicy za wiarę są uprzywilejowanymi członkami społeczności nadprzyrodzonej, jaką jest Kościół. Swoją śmiercią dali dowód, że Chrystus Pan jest dla nas, Kościoła, naprawdę kimś ponad życie. Pamiętając o nich i oddając im cześć, dziękujemy Bogu za to, że rozlewa w swoim Kościele tak wielką miłość, a zarazem odnawiamy w sobie pragnienie kochania Go tak bezwarunkową miłością, jaką kochali Go męczennicy.
Wczytując się w słowa św. Cypriana, trzeba jeszcze zauważyć, że z męczennikami łączy nas nie tylko wspólnota ideowa na podobieństwo tej, jaką my, Polacy, przeżywamy w odniesieniu do Tadeusza Kościuszki, Romualda Traugutta czy Emila Fieldorfa. Męczenników za wiarę wspominamy podczas sprawowania Najświętszej Ofiary, oni realnie należą do naszej eucharystycznej wspólnoty. Żeby jednak móc wspominać, trzeba ich pamiętać po imieniu.

3. Warto jeszcze sięgnąć do fragmentu Kazania 286 św. Augustyna, ewidentnie nawiązującego do Hbr 11,35-30 oraz do Ps 116,16: „Więziono ich, wiązano, zamykano, stawiano przed sąd, dręczono, palono, kamienowano, bito, rzucano zwierzętom. We wszystkich sposobach śmierci jak nędzników wyśmiewano, lecz droga jest przed obliczem Pańskim śmierć Jego świętych. Wówczas była droga przed obliczem Pańskim, a teraz przed obliczem naszym. Wówczas bowiem, kiedy to było hańbą być chrześcijaninem, śmierć świętych nie przedstawiała wartości w oczach ludzi”.
To jest bardzo ważny argument: śmierć męczenników, droga przed obliczem Pańskim, powinna być również droga przed obliczem naszym. Nie wolno nam przeoczyć tego faktu, że męczennicy umierali nie tylko wśród poniżeń i szyderstw, ale nieraz jeszcze dodatkowo obrzucani oszczerstwami i – podobnie jak Pan Jezus – zrównani z najgorszymi bandytami. Nasza hierarchia wartości nie odzyska swojej prawdy, wtedy naruszonej, jeżeli krzywdy te nie zostaną naprawione przynajmniej w społecznej pamięci. Mówił o tym Jan Paweł II podczas uroczystości jubileuszowych, jakie odbyły się w Rzymie 7 maja 2000 roku: „Pamięć o nich nie może zaginąć, przeciwnie – należy ją odtworzyć na podstawie dokumentów. Nazwiska wielu z nich są nieznane; imiona niektórych zostały zszargane przez prześladowców, którzy próbowali do męczeństwa dodać niesławę; imiona innych jeszcze zostały wymazane przez zabójców”.
„Prześladowania kończą się dopiero wtedy – wnikliwie zauważa Dariusz Karłowicz w artykule Samotność mnemosyne – gdy zostaną zapamiętane, gdy znajdą trwałe miejsce w żywej pamięci Kościoła. Nie podejmując trudu zrozumienia i ułożenia opowiadania «o zdarzeniach, które dokonały się pośród nas», godzimy się na wersję oprawców – na to, że każda historia kończy się w piątek na Golgocie, a więc że ostateczną odpowiedzią jest śmierć”.
Cena takiego zaniedbania byłaby straszliwa. Jeżeli przestaje nam zależeć na tym, żeby wyrządzoną męczennikom niesprawiedliwość i nieprawdę naprawić, kompromis czynimy naszym bożkiem, i z łatwością teraz z kolei my sami krzywdzimy tych męczenników, którzy w naszej wypaczonej pamięci „łatwo nabierają cech karykaturalnych fanatyków”. Skoro zaś – konkluduje Karłowicz – „przestajemy rozumieć język męczeństwa, stajemy się głusi na język Ewangelii”. Nie sposób się z tą konkluzją nie zgodzić.

4. Na koniec warto zwrócić uwagę na dwie w najwyższym stopniu niepokojące oznaki sklerozy aksjologicznej, jaka ogarnęła społeczeństwa chrześcijańskie czasów współczesnych. Skleroza jest zazwyczaj przejawem schyłku i zapowiedzią końca, toteż odzyskanie – na skalę społeczną – duchowej pamięci wydaje się sprawą życia lub śmierci może nawet samego chrześcijaństwa w naszej strefie cywilizacyjnej.
Po pierwsze, jako społeczeństwa w dużym stopniu zapomnieliśmy o tym, że istnieją wartości ważniejsze niż życie. Pomyślmy: gdyby przynajmniej co dwudziesty żołnierz, urzędnik, ginekolog, psychiatra, sędzia itp., którym na przestrzeni ostatnich stu lat kazano wykonywać czyny zbrodnicze, odmówił wykonania rozkazu, może nawet ryzykując życiem – z całą pewnością historia Europy w wieku XX potoczyłaby się zupełnie inaczej. Uniknęlibyśmy – „i to nie tylko w społeczności cywilnej, ale także wewnątrz samych wspólnot kościelnych – najgroźniejszego niebezpieczeństwa, jakie może dotknąć człowieka: niebezpieczeństwa zatarcia granicy między dobrem a złem, co uniemożliwia budowę i zachowanie porządku moralnego jednostek i społeczności” (VS, 93).
Po drugie, oznaką sklerozy aksjologicznej jest zdumiewający fakt, że dziesiątki milionów ofiar komunizmu, hitleryzmu oraz innych reżimów jednoznacznie antychrześcijańskich nie przeszkadzają wielu Europejczykom sądzić, że to właśnie chrześcijaństwo stanowi formację zbrodniczą. Kościół natomiast – zwłaszcza katolicki – obwiniany o wszystkie rzeczywiste i wymyślone zbrodnie czasów Europy chrześcijańskiej, jest w ich pojęciu instytucją przestępczą.
Ożywianie i pielęgnowanie pamięci o męczennikach wydaje się zatem ważnym sposobem przezwyciężania tej aksjologicznej sklerozy.
JACEK SALIJ OP

www.pastores.pl

Comments are closed.

BizStudio by Sketch Themes